środa, 15 października 2014

Największe świnie wymagają zazwyczaj od ludzi, aby byli aniołami

Szlachetny człowiek wymaga od siebie, prostak od innych.
Chrum chrum every1! [tak odnośnie tytułu przywitanie]
Posty będą się pojawiać regularnie co pół roku, taki półrocznik się tutaj trochę robi:-)
Może w ciągu takich przerw mam czas na przemyślenia, na kolejne spostrzeżenie, które umiem spisać? - zdecydowanie tak, przynajmniej podczas tej przerwy tak było. Nabyłem sporo doświadczenia, expiłem w 'Życiu', mam level up, mogę się czymś znów podzielić.

Przebywanie w życiowej oborze, wśród prosiąt, ich macior i knurów, niesie ze sobą ryzyko zarażenia świńską grypą, która może rozwinąć się w baaardzo niebezpieczne stadium, zagrażające naszemu zdrowiu psychicznemu. Czym konkretnie jest ta choroba?

Wyobraźmy sobie słodkie małe prosię - nie myślmy przez pryzmat o ble, uwalone błotem i gnojem, śmierdzące małe zwierzę, niedojrzały pasztet, kiełbasa, cokolwiek - tylko jak o małym, słodkim zwierzaczku, takim jak na obrazku:

Trzeba przyznać, mały słodki prosiaczek; niewinny, czysty, kochany, etc. Zaczynamy tego prosiaczka rozpieszczać - przecież jest tylko małym kochanym zwierzątkiem, prawda? Stwarzamy z nim więź; po co mi pies czy kot, ten prosiaczek jest taki słodki i kochany, poświęcę mu całą swoją uwagę! Otóż, moi drodzy, nie należy zapominać, że taki prosiaczek jest świnią i prędzej czy później pokaże nam to; jeżeli pozwolimy się wciągnąć do jego domku, obudzimy się w oborze, otoczeni przez gnój, który później trudno zmyć.

W jaki sposób to właściwie działa? Przecież spotykam na łące słodkiego prosiaczka, w jaki sposób ma się to do tego, że ląduję w oborze? A no, moi mili, przygarniamy takiego prosiaczka, dokarmiamy go, chcemy dla niego jak najlepiej. Problemem stanowi jednak to, że mimo wszystko to, co my robimy, nie zmienia cyklu życia tej świnki - ona rośnie w siłę, potrzebuje co raz więcej (jako że jest co raz większa), aż w końcu trudno rozpoznać w niej małe stworzonko, któremu wystarczała odrobina pokarmu, bo teraz trudno jest TO COŚ wykarmić; jeśli nie dajemy rady, świnia w końcu próbuje pożreć i nas - ale hola hola! Broń Cię Boże, jeśli okażesz się niesmaczny. Dla świni koniecznie musisz być najlepszym daniem w korycie; jeśli zabraknie jej jedzenia, musi czymś zadowolić swe wybredne (a owszem, świnie są bardzo wybredne!) podniebienie. Kiedy spostrzegasz, że świnia zaczyna Cię pożerać, budzisz się w jej legowisku, w gnoju obok koryta i widzisz, że musisz uciekać.

Za nic w świecie nie jesteś w stanie pogodzić się z tym, że to słodkie stworzonko zamieniło się w kreaturę, która chce tylko więcej i więcej, aby móc rosnąć. Tym, co nazwałem świńską grypą, jest nasza naiwność; naiwność w to, że można oszukać naturę. W ślepotę, która zasłania nam prawdziwe spojrzenie na naturę jakiejś rzeczy - w tym przypadku świni. Nie da się oszukać przeznaczenia, świnia w końcu stanie się dorosła, wykarmiona; nie potrzebuje już swego uroku, które miała jako prosię, wypełniła to, do czego została stworzona: zmieniła się w wielkie bydle, które umie sobie poradzić samo, dzięki naszej troskliwej opiece. I nie nie nie, nie myślcie, że będzie nam za to wdzięczna. My jesteśmy tylko korytem, z którego czerpie, a jeśli nie będziemy aniołami, które obsypują ją tym, czego potrzebuje, to w końcu świnia pożre i koryto. Jeśli uda się nam uciec, gratulacje, czas poszukać pasty BHP, by zmyć z siebie woń gnoju i innych paskudztw.

Pozdrawiam :-)

[pozdrawiam Olę;)]