wtorek, 1 września 2015

Magic always comes with a price

Bądź oszczędnym, abyś mógł być szczodrym

Czasami ludzie zarzucają sobie wzajemnie egoizm, zamknięcie w sobie czy nieczułość. Czasami mówi się, że są tylko dawcy i biorcy, wilki i owce, przy czym stada owiec wiecznie narzekają, że nie mogą się do wilków zbliżyć. Otóż jest to nieprawda, ja twierdzę, że mogą.

Owce zwykle postrzegane są jako istoty niewinne, czyste, które nie mają nic do ukrycia, są otwarte na wszystko - i może to i słusznie, że są tak postrzegane. I o ile droga do poznania owcy jest prosta, bo wystarczy wsiąść do winy, aby szybko przemierzyć wszystkie piętra i poznać jej sekrety, o tyle przy wilkach zaczynają się strome schody, po których rzadko kto ośmiela stąpać, bo pełno w nich dziur, a krańców nie strzegą balustrady. Sama myśl o tym, żeby wejść na niebezpieczne schody wilka przeraża, a perspektywa zbadania wszystkich jego pięter sprawia, że uciekamy w popłochu. Nie dzieje się tak tylko przez to, że w naszej świadomości wilka mamy za agresora i bestię, ale także przez to, że sam wilk kreuje się na takiego i to on jest tym, który zniszczył swoje schody, aby zniechęcić ludzi do wejścia po nich. Błędnym jest myślenie, że wilki nie mają windy. Maski i brudy, którymi się oblepiają, aby odstraszyć innych, zakrywają ich tak dobrze, że bardzo często nie potrafimy dostrzec nawet tego, co jest pod tym płaszczem brudów. Powiedzmy sobie szczerze, niewiele osób pod skołtunionym ciałem wilka potrafi dostrzec białą owieczkę.

Nie mogę powiedzieć, że 100% nieczułej wilczej populacji kryje w sobie owieczkę; mogę jednak przypuszczać, że większa ich część ma w sobie potulnego baranka, który tylko czeka na to, aż ktoś przyniesie mu ulubioną odmianę trawy, który otworzy drzwi do jego windy. Wilki żywią się mięsem, bo jest to rzecz, która pozwala im pozostawiać silnymi agresorami, które są w stanie zdominować innych. Owieczka, którą wilk ma w środku, żywi się zupełnie czymś innym i kluczem do tego, aby ją uwolnić, jest poczęstować ją tym, na co ma ochotę. Niewielu wie, które ziele przyjmuje dany wilk, ale Ci, którzy się dowiedzieli, mieli okazję (zaszczytem tego nazwać nie można, bo to nienaturalne!) poznać ludzką/owczą stronę potwora.

W takim momencie zaczynają się dziać różne dziwy, ponieważ owca, która dotarła do wilka, spotyka (o ironio!) inną owcę, w dodatku zupełnie nieprzypominającą kogoś, kto może kogoś skrzywdzić. Ta owieczka odda nawet ostatnie źdźbło trawy, byleby dogodzić tej, która do niej dotarła. Stworzonko, które życie wewnątrz potwora, jest w gruncie rzeczy bardzo samotne i jeśli już pozwoli się takiej owieczce wydostać ze skóry wilka, to będzie robiła bardzo dużo, aby prędko do niej nie wrócić. Życie jako wilk powoduje bowiem, że staje się on skąpy uczuciowo i może odkładać bardzo duże porcje uczuć na bok, aby obdarować nimi wąskie grono osób; wilki wychodzą z założenia, że bycie skąpym dla większości sprawia, że mogą dać dużo więcej niewielu.

Po tych rozważaniach zapewne nasuwa się wszystkim pytanie w jaki sposób takie owieczki stają się wilkami, czy może jak agresory się rozmnażają. Otóż w każdym stadzie znajduje się owca, która nieco odstaje od reszty: taka czarna owieczka. Owieczki te na różne bodźce i sytuacje reagują inaczej niż pozostałe zwierzęta w stadzie i miast poradzić sobie z różnymi rzeczami tak jak pozostałe, wybiera swoją drogę i postanawia stać się silniejsza od problemów, dlatego wybiera bycie wilkiem, który sprawi, że żadna inna owca nie wejdzie jej w drogę i - co ważniejsze - nigdy nie będzie próbowała jej skrzywdzić, Czasami znajdują się owce, które koniecznie chcą wejść po schodach wilka, aby poznać wszystkie jego piętra i zakamarki. Nie dostrzegają tego, że wszystko na świecie - także poznanie - ma swoją cenę i ceną za zbliżenie się do wilka jest to, że zarażają się jego chorobą. To trochę jak wampiryzm - owca zbliża się do wilka, daje mu się uwieść, a on zamiast zjeść, to gryzie ją. Owca jest zachwycona, bo wilk powstrzymał się od pożarcia jej i nawiązał z nią więź, natomiast płaci za to słono, po jakimś czasie sama zamieniając się w wilka. Wilki i owce się nie wiążą, jeżeli coś pomiędzy nimi zaistnieje, to prędzej czy później się to skończy, a cenę za wszystko zapłaci owca, poświęcając niewinność na rzecz agresji. Sposobem na dotarcie przez owcę do wilka jest dotarcie do tej drugiej owcy, która w nim siedzi.

Osoby, które kiedykolwiek zbliżają się do wilków, niech lepiej mają się na baczności. W przypadku, gdy pozwolą sobie na więź z wilkiem, zapłacą za to srogo, zmieniając się w wilka. Owca, która dotrze do baranka w wilku może uważać się za szczęściarza, ale zapłaci słoną cenę, jeśli dotrze do niewinnej istotki wewnątrz potwora, a później uwięzi ją z powrotem w wilczej skórze. Każdy czyn w życiu ma swoją cenę, a podwójną płacą osoby, które nieostrożnie postępują z agresorem. Ci jednak, którzy oswoili wilka i uwolnili tkwiące w nim stworzonko z wilczej skóry na długi czas otrzymają dużo więcej, niż dostaliby żyjąc bezpiecznie w stadzie. Czasem warto więc spojrzeć inaczej na tych, których mamy za kamienie, bo być może są po prostu bryłą lodu wewnątrz której tli się jeszcze żar, mogący roztopić zimną ścianę.

środa, 21 stycznia 2015

To co przykryte wydaje się ciekawsze niż to, co na wierzchu

Zaw­sze znaj­dzie się ktoś, kto zauważy jedną wyp­rutą nitkę w sza­cie two­jej mis­ternie ut­ka­nej oso­bowości; gorzej, gdy za tę nitkę pociągnie.



Dawno dawno temu było sobie malutkie państewko, na którego czele stał słaby król. Król był człowiekiem zamkniętym w sobie, żywił urazę do innych władców, których królestwa były piękniejsze i wspanialsze niż jego. Winił za to pogodę, która latem wysuszała pola i niszczyła zbiory, a zimą skuwała mrozem ziemię, tak że dopiero bardzo późną wiosną nadawała się do uprawy. Jego niewielkie państewko nie mogło rozwinąć się tak, jak sąsiednie terytoria, a jego celem było prześcignąć ich i zostać potężnym władcą. Nie mogąc posiadać potężnej gospodarki, starał się naśladować etykietę dworską i modę sąsiadów, chcąc się im jakoś przypodobać. Nie dostrzegał potencjału, leżącego w swoich granicach, kroczył nowo wydeptanymi ścieżkami, chcąc zaimponować innym przywódcom. 

W małej wiosce, niedaleko jego zamku, żył pewien człowiek; nie był ani bogaty, ani nie podzielał królewskiej pogoni za trendami innych władców, toteż nie był dla króla i jego dworzan nikim ciekawym. Prawdę powiedziawszy, człowiek ten był krawcem - ale nie byłby nikim szczególnym, gdyby nie odkrycie, które otworzyło mu furtę do wygodnego życia na królewskim dworze. Otóż krawiec ten przypadkowo nauczył się tworzyć cudowną tkaninę, lekką, przypominającą złoto, cieszącą oczy tych, którzy na nią patrzyli. Nie gniotła się, nie brudziła, a odpowiednie sprawne ręce potrafiły z niej stworzyć piękne szaty. Problem polegał na tym, że materiał wytwarzał ze zwierzęcych odchodów, toteż nie mógł nikomu o tym powiedzieć, bowiem surowiec był łatwo dostępny i wkrótce wielu mogłoby wykorzystywać jego odkrycie. Nasz poczciwy krawiec wiedział, że odkrycie to może być jego życiową okazja, toteż wybrał się w podróż do zamku, chcąc zaoferować swe usługi królowi. Władca nie chciał jednak nawet wysłuchać przybysza; owszem, tkanina mu się podobała, ale jego oczy zasłaniała zazdrość, która ciągle spoglądała na trendy panujące na innych dworach. Odprawił więc go, ale przyjął do swego królestwa innego, który potrafił tworzyć szaty takie, jakie tworzyli mistrzowie szycia u sąsiednich przywódców. 

Poczciwy krawiec wzruszył tylko ramionami i poszedł szukać szczęścia u kogoś innego, bowiem wiedział, że może świetnie wykorzystać okazję daną mu przez los. Chodził od króla do króla; u niektórych bywał dłużej, u innych krócej, lecz wszyscy byli zachwyceni tkaniną, którą umiał wytwarzać. Nie zabawiał tam jednak długo, bo nie miał dostępu do surowca, z którego wyrabiał materiał - naturalnie mógł go zdobyć, ale krawieckie zamówienia na zwierzęce odchody mogłyby wzbudzić niepotrzebne podejrzenia. Odwiedzał więc różne królestwa, aż wieść o cudownej tkaninie dotarła do państewka, z którego pochodził. 

Król aż posiniał ze złości; po pierwsze, przepuścił okazję bycia wyznacznikiem nowego trendu, po drugie na sąsiednich dworach arystokracja ubierała szaty krawca z jego kraiku, a on nie miał do nich dostępu! Posłał więc gońca po poczciwego człowieka i zaoferował mu bogactwa w zamian za przybycie na jego dwór. Krawiec tęsknił już wtedy za domem i pomyślał, że rozsądnym byłoby wrócić w rodzinne strony, gdzie mógł tworzyć materiał bez wzbudzania podejrzeń oraz pomóc rozwinąć rodzinny kraj, który w końcu w pewien sposób kochał. Przybył więc do króla i zaczął mu służyć; miał wszystko, czego potrzebował, bo król chętnie spełniał jego potrzeby w zamian za pozycję, którą zyskał dzięki krawcowi wśród innych królestw oraz to, że jego państewko bardzo szybko się rozrosło i zyskało wpływy. Ludzie chętnie tu przyjeżdżali i prosili władcę o możliwość zamieszkania pod jego zwierzchnictwem, w zamian sprawiali, że kraj rozrastał się. 


Po kilku latach dobrobytu król zainteresował się tajemniczą metodą wytwarzania pięknej tkaniny; jako władca miał prawo to wiedzieć - a przynajmniej on tak sądził. Wiedza, którą chciał zdobyć, połechtałaby jego ego; miał to, czego pożądali inni władcy, chciał jeszcze wiedzieć w jaki sposób to działa, aby móc wrosnąć tym bardziej w ich oczach, jako człowiek znający pożądany sekret. Pewnego dnia zażądał od krawca wyjawienia mu swej tajemnicy. Nasz poczciwy człowiek znał władcę i wiedział, że jest człowiekiem uważającym się za szlachetnie urodzonego, który brzydzi się bodaj spojrzeć na surowiec, służący mu do wyrobu cudownej tkaniny. Wiedział jednak, że jeśli odmówi zdradzenia sekretu, nie będzie mógł dłużej cieszyć się łaskami władcy, a w głębi duszy żywił nadzieję na to, że król naprawdę docenia to, co robi dla państwa i pogodzi się z bolesną wiedzą. Zaryzykował więc i wyjawił tajemną wiedzę. 

Zaskoczyła go mocno reakcja króla; nie mógł on pogodzić się z tym, że jego szlachetne urodzenie zostało zbrukane śmierdzącymi brudami. Władca oskarżył krawca o zdradę stanu, że wystrychnął go na dudka, aby ośmieszyć go przed poddanymi, że chciał go przyrównać do tych, którzy powinni go podziwiać. W swej wściekłości wyrzucił tego, któremu zawdzięczał najwięcej; nie obchodziło go to, w jego oczach to on osiągnął tak wysoką pozycję wśród innych królestw. Nie zamierzał jednak porzucić wiedzy, którą zyskał, toteż nauczył pomniejszych krawców ze swego dworu prząść cudowną tkaninę, która w dalszym ciągu zasilała jego skarbiec; nie założył jej jednak nigdy więcej, poprzez wspomnienie o upokorzeniu, na które wystawił go nielojalny sługa. 

A tenże sługa? Zaszył się w jakiejś samotni, prowadząc życie odrzuconego przez własnych ziomków. Starał się pogodzić z tym, że przewrotny król wykorzystał jego dobrą wolę do własnych celów, a później znalazł nowy dom, gdzie waga tego, co robił była ważniejsza niż to, z jakiego gówna potrafił to stworzyć.